Postanowiłem, że w następnym miesiącu czyli czerwcu jadę do Warszawy. Mam dość czekania i myślenia co by było gdyby. Trzeba wziąć się w końcu za siebie i zacząć zmiany. Choć wiem, że to powolny proces to cieszę się, że w końcu zebrałem się na odwagę. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i niedługo dostanę ten upragniony tst. Trochę boję się co powie rodzina i znajomi, gdy zmiany zaczną być widoczne... Mam nadzieję, że to zaakceptują i nie będę miał większych problemów na uczelni i w pracy.
Przez ostatni czas w sumie wiele się nie działo. Lusi już nie będzie dodawać żadnych postów ponieważ się rozstaliśmy. W robocie okej, na uczelni jak zawsze czyli mnóstwo prac do napisania... Mam nadzieję, że chociaż jak skończe te studia to będzie mi troszkę łatwiej znaleźć jakąś lepiej płatną pracę bo nie wiem jak ja sobie poradzę z tym wszystkimi wydatkami.
Co do wydatków to postanowiłem ograniczyć/rzucić palenie... Czuję, że to będzie cholernie trudne ale kurcze, miesięcznie na papierosy idzie mi około 400 zł czyli rocznie około 4800 zł ! Gdybym nie palił i odkładał te pieniądze to przez jakieś 4 lata uzbierałbym na wszystkie wizyty, badania, operacje... Aż żal mi tych przepalonych 6 lat, z taką kasą mógłbym już dawno zacząć leczenie.
Ostatnio dowiedziałem się, że moja mama żałuje, że mnie urodziła... To trochę przykre z racji tego, że sam się nie pchałem na świat i że to nie moja wina jaki jestem ... Tylko, że ona tego nie rozumie, twierdzi, że sobie to wszystko ubzdurałem. Nie wiem jaka będzie jej reakcja gdy zacznie się pojawiać zarost, mutować głos... Miejmy nadzieje, że z domu mnie nie wyrzuci.